Rate this post

Pasma reklamowe są teraz całkowicie zdominowane przez reklamy leków przeciwbólowych. Reklamuje się zazwyczaj równego rodzaju tabletki na bóle głowy, menstruacyjne i krzyża, a także pastylki na ból gardła. Firmy farmaceutyczne mają najróżniejsze pomysły na to, jak zaprezentować się na rynku i jak zyskać zaufanie klientów. Ogólnie reklamy środków leczniczych bez recepty można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza to ta, w której pojawiają się lekarze. Kilka lat temu w prawie polskim zakazano reklam z udziałem lekarzy lub osób wyglądających jak lekarze. Teoretycznie więc istnieje zakaz, ale w praktyce jest jakimś sprytnym sposobem omijany. W spotach reklamowych pojawiają się więc postacie w białych kitlach, które reklamują skuteczność leku. Zazwyczaj twierdzą, że jest to rewelacyjny środek na ból głowy, że ból po nim znika natychmiast i nigdy więcej się nie pojawia. Oczywiście są to w dużej mierze obietnice bez pokrycia, jednak widzowie i konsumenci w nie wierzą.

Druga kategoria reklam jest dość zbliżona. Jednak w tych spotach nie pojawiają się już przedstawiciele świata medycyny i nauki. Skuteczność leku w walce z bóle mięśni czy bólem gardła potwierdzają sami pacjenci. Dla niektórych odbiorców reklamy jest to zdecydowanie bardziej wiarygodne. Reklama ta odwołuje się do tajników tak zwanego marketingu szeptanego – wierzymy w to, co mówią nam inni, w to, co rekomendują osoby, które znamy i którym ufamy. Dlatego więc w reklamach często wykorzystywane są gwiazdy o nieposzlakowanej opinii i ogromnym autorytecie. Są to osoby, które lubimy i które znamy z różnego rodzaju seriali i produkcji. Jednak nie każda gwiazda chce się zgodzić na rolę w reklamie środków zwalczających ból. Zazwyczaj więc występują w nich tak zwani aktorzy drugorzędni, którzy znakomitym dorobkiem poszczycić się nie mogą. Wiele jest reklam, w których grają aktorzy z serialu „M jak miłość”. Starsza pani Mostowiakowa reklamuje klej do protez, lekarz Artur i pielęgniarka Małgosia maść zwalczającą ból stawów. Czy są dla odbiorców wiarygodni? Ocenić to mogą tylko sami konsumenci.